czwartek, 28 listopada 2013

ROZDZIAŁ 1 "ZADANIE"


              Szkoła. Jedna z najbardziej uciążliwych rzeczy na świecie. Jestem w klasie maturalnej, miesiąc do wakacji, a matura tuż tuż. Nigdy nie wymagałam od nauczycieli zrozumienia, ale mogliby choć trochę czasami pomyśleć. Dziś piątek i zamiast poświęcić czas na naukę okropnych dat z historii, wzorów z chemii lub chociażby wkuwać „Jak rozpoznać rodzaj utworu literackiego” muszę szukać informacji na temat jednego z moich przodków, bo pani z Wos'u wyobraża sobie niemożliwe myśląc że mam czas na takie głupoty.

              Z zadumy wyrywa mnie nadjeżdżający pociąg z prawie pustymi wagonami. Szczerze mówiąc myślałam że w piątkowy wieczór więcej osób będzie chciało się dostać do Katowic. Zajmuję miejsce przy oknie, wkładam słuchawki i biorę się za pisanie pracy na polski na moim tablecie.

              Nienawidzę Katowic. To miasta ma zawsze jakieś problemy. Tak więc z godzinnym opóźnieniem wreszcie jestem w domu. Mamy nie było – zapewne przedłużył się jej dyżur w szpitalu.

              Przebrana w robocze ciuchy, z latarką w ręku i strachem w oczach spowodowanym ilościom pająków biorę się za przeszukiwanie sterty pudeł pełnych zapomnianych pamiątek z przeszłości. Było ich wiele, ponieważ po śmierci dziadków musieliśmy sprzedać ich stary dom. Boże jak ja za nimi tęsknie. Wraz z przeszukiwaniem kolejnych kartonów po moich policzkach spływa coraz więcej łez. Podnoszę jedno i zanoszę do pokoju.

              Wykąpana z turbanem na głowie i kubkiem herbaty w ręku, powoli wypakowuję rzeczy osobiste dziadków. Ze łzami w oczach przeglądam zeszyty nutowe dziadka i szkicowniki babci. Zżerała mnie ciekawość na temat gitary, którą miałam odziedziczyć po nim. Mówiąc szczerze mam wiele pytań na temat moich dziadków, ponieważ nic tak naprawdę o nic nie wiem.

              Wnętrze tego kartonu idealnie odzwierciedlało ich dom. Pełno walających się panierów, które dla kogoś ze wnętrz wydawały się bezużytecznymi śmieciami.

              Po przebiciu się przez dokumenty natrafiam na albumy rodzinne i stare organizery z czasów powojennych kiedy dziadkowie mieli po 25 lat. Jeden przykuł moją uwagę, ponieważ jest zatytułowany „Juliet”.
***************************************************************

Hej!
Mam dla was pierwszy rozdział!!!
Kocham was <3 i dziękuje ze komentarze pod ostatnim postem :D
Następny rozdział do tygodnia :&
Zapraszam na:
opentanapisarka.blogspot.com
Do następnego ^^

6 komentarzy:

  1. rozdział boski!!
    czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowł *.*
    Ola, dawaj mi swój talent albo sama po niego przyjdę <3
    A rozdział jeszcze lepszy niż wtedy, kiedy go czytałam w szkole...
    Dziwne :D
    Czekam z niecierpliwością i zapraszam (hahah xd) do siebie:
    believe-in-1d-imaginy.blogspot.com
    never-lose-hope-opowiadanie.blogspot.com
    Kc :***
    Ettie. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie "Juliet" Co tam w środku się kryje...
    Mamy tysiące różnych myśli kim ta kobieta może być..
    Bardzo fajnie napisane.. No i czekamy na kolejny rozdział.
    Kurcze co ona tam zobaczy w tym albumie?
    Pozdrowionka:**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się bardzo fajnie ;) A poza tym Katowice! To tak blisko mojego miasta! ;D
    Całusy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niestety nawet nie wiem, gdzie są Kotowice xd
    A co do rozdziału to jest po prostu genialny :)

    OdpowiedzUsuń