Szkoła. Jedna z
najbardziej uciążliwych rzeczy na świecie. Jestem w klasie
maturalnej, miesiąc do wakacji, a matura tuż tuż. Nigdy nie
wymagałam od nauczycieli zrozumienia, ale mogliby choć trochę
czasami pomyśleć. Dziś piątek i zamiast poświęcić czas na
naukę okropnych dat z historii, wzorów z chemii lub chociażby
wkuwać „Jak rozpoznać rodzaj utworu literackiego” muszę szukać
informacji na temat jednego z moich przodków, bo pani z Wos'u
wyobraża sobie niemożliwe myśląc że mam czas na takie głupoty.
Z zadumy wyrywa mnie
nadjeżdżający pociąg z prawie pustymi wagonami. Szczerze mówiąc
myślałam że w piątkowy wieczór więcej osób będzie chciało
się dostać do Katowic. Zajmuję miejsce przy oknie, wkładam słuchawki i biorę się za pisanie pracy na polski na moim
tablecie.
Nienawidzę Katowic. To
miasta ma zawsze jakieś problemy. Tak więc z godzinnym opóźnieniem
wreszcie jestem w domu. Mamy nie było – zapewne przedłużył się
jej dyżur w szpitalu.
Przebrana w robocze
ciuchy, z latarką w ręku i strachem w oczach spowodowanym ilościom
pająków biorę się za przeszukiwanie sterty pudeł pełnych
zapomnianych pamiątek z przeszłości. Było ich wiele, ponieważ po
śmierci dziadków musieliśmy sprzedać ich stary dom. Boże jak ja
za nimi tęsknie. Wraz z przeszukiwaniem kolejnych kartonów po moich
policzkach spływa coraz więcej łez. Podnoszę jedno i
zanoszę do pokoju.
Wykąpana z turbanem na
głowie i kubkiem herbaty w ręku, powoli wypakowuję rzeczy
osobiste dziadków. Ze łzami w oczach przeglądam zeszyty nutowe
dziadka i szkicowniki babci. Zżerała mnie ciekawość na temat
gitary, którą miałam odziedziczyć po nim. Mówiąc szczerze mam
wiele pytań na temat moich dziadków, ponieważ nic tak naprawdę o
nic nie wiem.
Wnętrze tego kartonu
idealnie odzwierciedlało ich dom. Pełno walających się panierów,
które dla kogoś ze wnętrz wydawały się bezużytecznymi
śmieciami.
Po przebiciu się przez
dokumenty natrafiam na albumy rodzinne i stare organizery z czasów
powojennych kiedy dziadkowie mieli po 25 lat. Jeden przykuł moją
uwagę, ponieważ jest zatytułowany „Juliet”.
***************************************************************
Hej!
Mam dla was pierwszy rozdział!!!
Kocham was <3 i dziękuje ze komentarze pod ostatnim postem :D
Następny rozdział do tygodnia :&
Zapraszam na:
opentanapisarka.blogspot.com
Do następnego ^^
Do następnego ^^
rozdział boski!!
OdpowiedzUsuńczekam na nn<3
Wowł *.*
OdpowiedzUsuńOla, dawaj mi swój talent albo sama po niego przyjdę <3
A rozdział jeszcze lepszy niż wtedy, kiedy go czytałam w szkole...
Dziwne :D
Czekam z niecierpliwością i zapraszam (hahah xd) do siebie:
believe-in-1d-imaginy.blogspot.com
never-lose-hope-opowiadanie.blogspot.com
Kc :***
Ettie. xx
Znasz adres wbijaj!!! :P
UsuńNo właśnie "Juliet" Co tam w środku się kryje...
OdpowiedzUsuńMamy tysiące różnych myśli kim ta kobieta może być..
Bardzo fajnie napisane.. No i czekamy na kolejny rozdział.
Kurcze co ona tam zobaczy w tym albumie?
Pozdrowionka:**
Zapowiada się bardzo fajnie ;) A poza tym Katowice! To tak blisko mojego miasta! ;D
OdpowiedzUsuńCałusy <3
Ja niestety nawet nie wiem, gdzie są Kotowice xd
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest po prostu genialny :)