sobota, 30 listopada 2013

ROZDZIAŁ 2 "PRZESZŁOŚĆ"


              Po przebiciu się przez dokumenty natrafiam na albumy rodzinne i stare organizery z czasów powojennych kiedy dziadkowie mieli po 25 lat. Jeden przykuł moją uwagę, ponieważ był zatytułowany „Juliet”. Na pierwszej stronie widnieje dedykacja napisana artystycznym pismem babci: 

„Dla mojego kwiatuszka, który sprawiał że każdy dzień stawał się czymś cudownym. Dzięki tobie miałam po co wstawać rano. Kocham cię Emilko.” 

              Zdziwiły mnie słowa babci Leny. Czemu miałaby coś mi zawdzięczać? To ona sprawiała że jestem dziś taka jaka jestem. Opiekowała się mną, gdy mama spędzała całe dnie w szpitalu. Z ciekawością przewracam stronę i czytam:

              „Uważam że tylko ty zrozumiesz moje czyny jakie popełniałam w młodości. Opowiem Ci wszystko od początku. Moi rodzice poznali się wiosną 1928r. w Paryżu gdzie mama wraz z swoimi rodzicami uciekła z Polski przed prześladowaniem w czasie I wojny światowej. Niedługo potem bo w 1933r. urodziłam się ja – Janelle Durant.” 

              Co stop! Przecież moja babci nazywała się Lena, Lena Sawolska. Zwyczajne polskie nazwisko nie żadne Durant. To nie może być prawda przecież to jakieś brednie! Dobra czytam dalej: 

              Ojciec był potomkiem założyciela firmy General Motors, więc ogólna bieda i ubóstwo nas nie interesowały. Niestety, któregoś dnia wybuchła II wojna światowa. Nasza rodzina była w pewnych względach uprzywilejowana dlatego byliśmy ewakuowani jako jedni z pierwszych. Podczas wsiadania do samolotu ktoś postrzelił mamę, która wkrótce zmarła w szpitalu. Wyjechaliśmy z ojcem do Detroit w USA. Wojna trwała jakby obok nas słyszałam w radiu o nalotach, zabójstwach i ogólnym okrucieństwie, ale nigdy do końca ni umiałam tego odczuć. Teraz dopiero widzę że wojna była ważną częścią mojego życia, ponieważ ojciec zawsze przyzwyczajał mnie do okrucieństwa i zabijania. Od najmniejszych lat uczył mnie posługiwania się bronią wszelkiego rodzaju. Treningi strzelania z łuku, broni palnej i jazdy konnej oraz wielokrotne palowania zaowocowały w stworzenie ze mnie maszyny do zabijania o której dowiedziałam się dopiero gdy poznałam chłopaków.” 

              CO!?!?!? BABCIA LENA MASZYNĄ DO ZABIJANIA TO SIĘ PRZECIEŻ NIE TRZYMA KUPY!!! 

              „Ja nie zdawałam sobie z tego sprawy dla mnie były to zwykłe dziedziny dzięki, którym mogłam spędzić więcej czasu z ojcem, który większość swojego życia spędził w pracy tak jak twoje matka. Sara bardzo go przypomina. Te same gesty, mimika i zachowania. Dlatego postanowiłam tobie przekazać moją tajemnicę. To ty odziedziczyłaś to co najlepsze we mnie i mojej mamie, a nie Sara. To ty zrozumiesz dlaczego robiłam to co robiłam, bo jestem pewna że ty gdybyś była w mojej sytuacji zrobiłabyś to samo. Tak więc idąc dalej w moje osiemnaste urodziny poznałam mojego wtedy narzeczonego oczywiście z bogatego domu. Był to dobry człowiek, niestety niedługo potem został prezesem firmy rodzinnej i zmienił się w okrutnego materialistę. Byłam zrozpaczona faktem że będę musiała spędzić resztę życia z Colinem. Na szczęście nastąpił dzień moich dwudziestych. Była to bardzo huczna impreza w naszej posiadłości w Detroit. Tańce, wyniosłe pogawędki i ogólny zachwyt swoją pozycją, czyli jedna wielka nuda. Zakończyłam właśnie pogawędkę z Lordem Hamiltonem i postanowiłam skoczyć do łazienki poprawić sobie makijaż. Robiąc to zauważyłam że rękaw z mojej sukienki się podniósł i odsłonił jedno z moich najnowszych blizn, którą zarobiłam podczas mojego ostatniego spotkania z niedźwiedziem. Obsunęłam rękaw, poprawiłam grzywkę i skierowałam się w stronę barku, gdzie Colin zwykle negocjował z klientami, popijając drinki. Schodząc po schodach rozglądałam się po sali w poszukiwaniu go. Mój wzrok nie wypatrzył go w żadnym miejscu na sali bankietowej. Lekko poddenerwowana spytałam się ojca gdzie ostatni raz widział mojego narzeczonego, a on wskazał mi wyjście na taras. W pośpiechu wyszłam na dwór. Na tarasie oprócz kilku podpitych gości taty nie było nikogo. Nagle usłyszałam szelest gdzieś po prawej stronie. Niezwłocznie udałam się tam. Wieczór tego wiosennego dnia był chłodny, a mnie już po plecach przeleciały stadach chłodnych koni. Odsunęłam krzak i moim oczom ukazał się Colin w objęciach jakieś kobiety. Gdy mnie spostrzegł oderwał się od pocałunku i zaczął się tłumaczyć. Nie wytrzymałam tego spoliczkowałam go i udałam się w stronę bramy szczerze mówiąc nie wiem dlaczego. Nagle poczułam silne, duże dłonie na moim nadgarstku, który powili ulegał zmiażdżeniu. Obróciłam się w stronę osoby, która zadawała mi ból. Nie dane było mi zobaczyć jego twarzy, ponieważ zostałam zniesiona do parteru przez prawy sierpowy. Wszystkie zmysły przestały funkcjonować. Wzrok był rozmazany, słuch otępiał, koordynacja ruchowa jakby nie istniała, a mój błędnik chyba wyparował. Kat nie przestawał mnie bić. Gwałtownie zaprzestał czynienie swojej czynności, ponieważ znalazł się obok mnie na ziemi. Jakiś mężczyzna okładał Colina pięściami. Mój wzrok wrócił do pierwotnego stanu i dopiero teraz doszło do mnie że pobił mnie mój własny narzeczony, który przed chwilą mnie zdradził. Moje ciało ogarnęła chęć zemsty. Rzuciłam się na niego z pazurami i po chwili mój były tarzał się po ziemi z bólu jaki mu sprawił kopniak w krocze. Usłyszałam głos ochroniarzy, którzy w szybkim tempie zbliżali się do nas. Nieznajomy złapał mnie za dłoń i zaprowadził do swojego samochodu. Od tego dnia nic już nie było takie jak kiedyś.” 

              Słyszę dźwięk przekręcanego klucza w zamku, więc szybko chowam notes pod poduszkę i idę się przywitać z mamą. Nie umiem zasnąć całą noc, ponieważ trapą mnie słowa babci: „Od tego dnia nic już nie było takie jak kiedyś.”
*********************************************************************

Hej :*
Jak wam się podoba drugi rozdział :D
Dziękuje za ciepłe komentarze pod ostatnim postem ^^
OLA :$

czwartek, 28 listopada 2013

ROZDZIAŁ 1 "ZADANIE"


              Szkoła. Jedna z najbardziej uciążliwych rzeczy na świecie. Jestem w klasie maturalnej, miesiąc do wakacji, a matura tuż tuż. Nigdy nie wymagałam od nauczycieli zrozumienia, ale mogliby choć trochę czasami pomyśleć. Dziś piątek i zamiast poświęcić czas na naukę okropnych dat z historii, wzorów z chemii lub chociażby wkuwać „Jak rozpoznać rodzaj utworu literackiego” muszę szukać informacji na temat jednego z moich przodków, bo pani z Wos'u wyobraża sobie niemożliwe myśląc że mam czas na takie głupoty.

              Z zadumy wyrywa mnie nadjeżdżający pociąg z prawie pustymi wagonami. Szczerze mówiąc myślałam że w piątkowy wieczór więcej osób będzie chciało się dostać do Katowic. Zajmuję miejsce przy oknie, wkładam słuchawki i biorę się za pisanie pracy na polski na moim tablecie.

              Nienawidzę Katowic. To miasta ma zawsze jakieś problemy. Tak więc z godzinnym opóźnieniem wreszcie jestem w domu. Mamy nie było – zapewne przedłużył się jej dyżur w szpitalu.

              Przebrana w robocze ciuchy, z latarką w ręku i strachem w oczach spowodowanym ilościom pająków biorę się za przeszukiwanie sterty pudeł pełnych zapomnianych pamiątek z przeszłości. Było ich wiele, ponieważ po śmierci dziadków musieliśmy sprzedać ich stary dom. Boże jak ja za nimi tęsknie. Wraz z przeszukiwaniem kolejnych kartonów po moich policzkach spływa coraz więcej łez. Podnoszę jedno i zanoszę do pokoju.

              Wykąpana z turbanem na głowie i kubkiem herbaty w ręku, powoli wypakowuję rzeczy osobiste dziadków. Ze łzami w oczach przeglądam zeszyty nutowe dziadka i szkicowniki babci. Zżerała mnie ciekawość na temat gitary, którą miałam odziedziczyć po nim. Mówiąc szczerze mam wiele pytań na temat moich dziadków, ponieważ nic tak naprawdę o nic nie wiem.

              Wnętrze tego kartonu idealnie odzwierciedlało ich dom. Pełno walających się panierów, które dla kogoś ze wnętrz wydawały się bezużytecznymi śmieciami.

              Po przebiciu się przez dokumenty natrafiam na albumy rodzinne i stare organizery z czasów powojennych kiedy dziadkowie mieli po 25 lat. Jeden przykuł moją uwagę, ponieważ jest zatytułowany „Juliet”.
***************************************************************

Hej!
Mam dla was pierwszy rozdział!!!
Kocham was <3 i dziękuje ze komentarze pod ostatnim postem :D
Następny rozdział do tygodnia :&
Zapraszam na:
opentanapisarka.blogspot.com
Do następnego ^^

czwartek, 14 listopada 2013

Wstęp

JULIET

MYŚLAŁEŚ KIEDYŚ NAD TYM JACY BYLI TWOI RODZICE LUB DZIADKOWIE JAKO NASTOLATKOWIE?
NIE?
A CO JEŚLI BYLIBY NAJSŁYNNIEJSZYMI PRZESTĘPCAMI AMERYKI, KTÓRY OKRADLI NAJWIĘCEJ BANKÓW I DOMÓW W HISTORII ŚWIATA?
ALBO BYLI BY SPADKOBIERCAMI ZNANEJ FILMY?
MOŻE WNUKAMI NAJSŁYNNIEJSZEGO W HISTORII REŻYSERA?
BYĆMOŻE TWOJA BABCI BYŁA ZNANĄ SUPERMODELKĄ?
ALBO POPROSTU ZASŁUŻYLI SIĘ JAKOŚ DLA KRAJU I NIE MÓWIĄ CI O TYM BO TO ŚCIŚLE TAJNE?

A WIĘC ILE NA PEWNO WIESZ O SWOIM PRZODKACH?


JESTEŚ PEWIEN CZY TWOJE NAZWISKO JEST PRAWDZIWE, A NIE ZMIENIONE?
ILE TAK NAPRAWDE WIESZ?


********************************************************

HEJ
OTO MÓJ NOWY BLOG :P
PIERWSZY ROZDZIAŁ NIEDŁUGO ^^
 MAM NADZIEJE ŻE WAM SIĘ SPODOBA :D
KOCHAM WAS <3

OLA :*